Pójdźmy wszyscy do stajnki ...

To już mój ostatni przedświąteczny post. Więc będzie rozbudowany i z życzeniami dla was. Jak tylko chcecie się oderwać na chwilę od przygotowań świątecznych to zapraszam was serdecznie do lektury.

W tym roku w moim domu po raz pierwszy pojawiła się szopka własnej produkcji. A to wszystko za sprawą mojej Małej Mi. W tym roku praktycznie pierwszy raz dokładnie tłumaczyłam mojej córce (prawie 3 lata) czym są święta Bożego Narodzenia. Opowiadałam jej o małym Jezusie, którego rodzice chodzili po domach i szukali dla siebie miejsca. I wkońcu musieli się zatrzymać w szopce koło zwierzątek i tam Jezus się narodził. I właśnie te narodziny świętujemy teraz. A jakie były pierwsze słowa mojego dziecka po wysłuchaniu tej opowieści? "To musimy zbudować domek dla małego Jezuska!" Niezmiernie powala mnie taka prostolinijność i szczerość dziecka :)

No więc stało się. Trzeba było zbudować domek dla Jezusa. Przygotowałam szablon konstrukcji szopki. Ściany i dach powstały najpierw z grubej tektury, a następnie zostały oklejone od wewnątrz papierowymi deseczkami Bee Scrap, a od zewnątrz naturalnymi gałązkami. Podłoga w szopce także została wyłożona gałązkami oraz siankiem. Z patyczków sklejony został także żłóbek. Miejscami szopka pomalowana została także brązową farbą. Postaci Maryi i Józefa wydrukowałam i wycięłam z papieru. Dzieciątko to malutka gipsowa figurka. W stajence zamieszkała także papierowa krówka. Na osiołka niestety brakło miejsca.

Drogę do szopki wskazuje gwiazda betlejemska, która u mnie świeci pięknym blaskiem dzięki oświetleniu ledowym. Jedna malutka żaróweczka, która czerpie naprawdę niewiele prądu, spokojnie może być włączona 24h/dobę. A podłączona jest na starej ładowarce z przedwojennego telefonu komórkowego :D Gwiazdka to tekturka z essy floresy.

Szopka to efekt wspólnej pracy mojej i mojego męża. Sporo mieliśmy przy tym frajdy. Uniknęłam przez to poparzonych palców bo z klejem na gorąco to my się zbytnio nie lubimy i zawsze po takich pracach wychodzę z jakimiś kontuzjami. Mąż pokleił gałązki i zrobił podświetlenie gwiazdy betlejemskiej. Żłóbek też jest jego autorstwa. A nasza mała latorośl nazbierała gałązek i dzielnie nam asystowała w  .... robieniu jeszcze większego bałaganu ;)

Jesteśmy bardzo dumni z naszego dzieła. Razem z choinką obok tworzy niesamowity, prawdziwie bożonarodzeniowy klimat. A na komodzie jeszcze jedną świetlną i gałązkową dekorację stworzyłam. Razem z kolejnym moim wieńcem, tym razem perełkowym, tworzy spójną całość. 

Jesteście jeszcze ze mną?? Mam nadzieję, że miło spędziliście czas. Pozostaje mi złożyć wam życzenia, ale to za chwilkę. Jeszcze chciałam uchylić przed wami rąbka tajemnicy i zapowiedzieć, że świątecznym zwyczajem, zamierzam udać się "pokolędować", także już pierwszego dnia świąt szukajcie mnie w gościnach na pewnym sklepowym blogu ;)