Witajcie kochani!!
Dawno mnie nie było i ostatnie tygodnie zupełnie nie wyglądały tak, jakbym sobie to zaplanowała/wymarzyła czy po prostu chciała. Nawet w niewielkim procencie nie były takie. Łapcie więc kawkę bo post dłuuuuugggggiiii.....
Choróbsko zmogło najpierw Małą Mi. Ale to króliczek napędzany bateriami z reklamy i po kilku dniach już zasuwała jak ww. futrzak. Jeszcze przed świętami położyło mnie i męża. Przed świętami, przed zakupami, przed sprzątaniem.... Dobrze, że chociaż prezenty ogarnęłam wcześniej. Choinkę ubierałam już w chorobie. Wszystkie mizerne moce zebraliśmy "do kupy" by pojechać do rodziny na Wigilię. Po powrocie, w pierwszy dzień Bożego Narodzenia, wylądowaliśmy w łóżku i już się praktycznie z niego nie ruszamy. W moim przypadku to była grypa gigant, która zebrała żniwo w postaci problemów z sercem, uszami, żołądkiem, nerkami... Nowy Rok witałam z 40 stopniową gorączką. Obecnie mój organizm to wrak, który zmuszam do podstawowych czynności i na który szukam planu, by wreszcie popłynął do pracy po weekendzie. Nie było mnie tam wszak już 3 tygodnie. Jednak czarno to widzę.
Plan postów blogowych był, a jakże. Niezrealizowany w ogóle. Więc aby nie zostawiać odgrzewanych kotletów na kolejny rok, szybie fotki jeszcze w świątecznym klimacie dla was przygotowałam.
Niepublikowane kartki:
Moje stempelki, sówki Franie, również gościły jeszcze na kartkach:
Ta powstała na specjalna świąteczna wymiankę, jaka zorganizowałyśmy z dziewczynami z DT Art - Piaskownicy:
Również nie pokazywałam wam lampionu, który stworzyłam dla mojej Małej Mi. W tym roku był nasz pierwszy Adwent, w którym uczestniczyłyśmy w roratach :)
Wspominałam także o prezentach.... Prezentowały się np tak:
Chciałam jeszcze podziękować za wszystkie kartki, które otrzymałam od was. Każdy przedświąteczny (ale także i poświąteczny) dzień to była ekscytacja w oczekiwaniu na listonosza. Każda kartka, zwłaszcza te, których się nie spodziewałam zupełnie, była swoistym lekarstwem w ten chorobowy czas i powodowała ciepełko na moim sercu. Izunia - pingwinek jest po prostu najważniejszym gościem w moim świątecznym domu :* Taka część kartkowych zbiorów :
Jak rozpoczęłam 2017 rok to już wiecie. Tzn wiecie w jakim stanie. Ale nie powiedziałam wam jeszcze o jednym lekarstwie .... Równie skutecznym jak te jednogramowe antybiotyki, co je łykam jak cukierki.
Kto śledzi mój FP już wie, że w 2017 roku będę także inspirować dla bloga Piątek Trzynastego. Bardzo, bardzo się cieszę z takiego wyróżnienia. Bo przecież nie od dziś wiadomo, ze ja to czarownica na miotle :D No i zobaczcie tylko w jakim zacnym gronie dane mi jest inspirować. Jestem naprawdę bardzo, bardzo happy :)
Wiecie, że tego posta piszę już 5 dzień ?? Ciągle mnie męczy siedzenie przy komputerze i fizycznie był ten post nie lada wyzwaniem.
Pozdrawiam was noworocznie i spóźnione, ale bardzo szczere:
Do siego Roku!!!
Angi
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, a przede wszystkim dużo, dużo zdrowia i szybkiego powrotu do formy! Gratulacje z osiąganych sukcesów! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNieżle cię zmogło, ale nie pochlebiaj sobie, bo jedyna nie jesteś...kładło pokotem! ( choć nadal nie wiem co koty mają z tym wspólnego...?)
OdpowiedzUsuńOt taka epidemia! Tylko tobie się chyba dostała potrójna dawka...
A teraz zdrowiej, szybko dochodź do siebie....bo miotła w kącie czeka!
Spotkamy się w piątek. Trzynastego! ;-D
Śliczne prace!
OdpowiedzUsuńAnus wracaj szybko do zdrowia,bo czas latać na miotle a mrozy nie lada jakie ;)
OdpowiedzUsuńKochana zdrówka Ci życzę, u mnie też chorobowo minęły Święta, młodszą córkę budziliśmy do kolacji wigilijnej- miała 39 gorączki, potem starszą dopadło- masakra, dobrze że teraz mrozi, może wymrozi te choróbska.
OdpowiedzUsuńJa nie o tym :)) gratuluję dołączenia do DT- buziaki.
Uuuu, to Was dopadło... Zdrowia życzę, cobyś siły miała do działań twórczych :)
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuń