Narodziny małego człowieka to zawsze jest cud i niesamowite szczęście. Szczęście tym większe, że stopniowo przez dziewięć miesięcy narasta w siłę, by na końcu eksplodować w pełni. Szczęście, które najpierw budzi się cichutko, pod sercem matki, by potem, już całemu światu objawić się najpiękniejszym głosem, najbardziej wyczekiwanym krzykiem. Szczęście, które ma magiczną moc przelewania radości, uśmiechu i nadziei na wiele osób wokół, nie tylko na świeżo upieczonych rodziców. Ja właśnie ostatnio doświadczyłam takiego szczęścia ;-)